Śniadanie u Tiffanny'ego


 Tytuł:"Śniadanie u Tiffanny'ego"
Autor: Truman Capote
Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania2014.


N
ajpierw książka, potem film- taka zasada przyświeca mi, za każdym razem, gdy dowiem się, że dzieło filmowe zostało zainspirowane książkowym pierwowzorem. Ale, co zrobić, kiedy, całkiem niezamierzenie, to ekranizacja pierwsza wtargnie z impetem w nasze życie , ekranizacja, która nie chce odejść w zapomnienie., a w konsekwencji podczas lektury, cały coś towarzyszą czytelnikowi postacie wykreowane przez hollywoodzkie gwiazdy? Tak właśnie było w przypadku spotkania z głośnym "Śniadaniem u Tiffany'ego.Czy oznacza to, że doznałam rozczarowania?

Tak jak wspomniałam, poznając całą historię, porównywałam wyobrażenie autora, z tym , co pamiętam z oskarowego obrazu, który miałam okazję zobaczyć bardzo dawno temu. Nie twierdzę, że opowieść, którą zaserwował nam reżyser, była zła , Trzeba przygotować się na to, że film, który jest bardzo przyjemny dla oka został po prostu ugrzeczniony, ugładzony.

Natomiast, Capote serwuje czytelnikowi mniej bajkowy obraz rzeczywistości, z którą musiała zmierzyć się Holly Golightly.W wizji autora, ta legendarna już postać jest o wiele bardziej tragiczna. Powieść Capote'a to historia zagubienia, usilnego poszukiwania szczęścia, swojego miejsca na świecie. W końcu, o problemie znalezienia swojej bezpiecznej przystani.Capote nie zapomniał uwzględnić także chęci spełnienia swojego American dream. Brak tutaj przesłodzenia. Przez to staje się bliższa czytelnikom, przez "zakotwiczenie" w rzeczywistości. Uwierzyłam autorowi. I wiem, że to nie będzie moje ostatnie spotkanie z jego twórczością.

Jednak to film z Audrey Hepburn pozostawia pierwiastek ciepła  i nadziei,ktore są potrzebne każdemu człowiekowi. Nie podejmę się, więc jednoznacznej oceny" Śniadania..., z tej prostej przyczyny, że oba dzieła pozostawiają zupełnie inne wrażenia, poruszają zupełnie inne struny wrażliwości. Są unikatowe i jedyne w swoim rodzaju. Powiem jedno : takie klasyki warto znać .

Komentarze

Popularne posty