Więcej o książkach: Klasyczne rozpoczęcie nowego roku.

Nowy Rok zaczynam z energią i ciekawością. To zapowiedź zmian. Tych małych i dużych. Wiążą się one z decyzjami, które wpłyną na jakość życia. To dla mnie zasadnicza nowość i wyzwanie. Zazwyczaj nie robię postanowień noworocznych, a przyczyna jest bardzo prosta- w wyniku kolei losu, najczęściej nieprzewidzianych- ulegają one zmianie. Świat "biegnie" do przodu, przynosi codziennie nowe możliwości i okazje, które wpływają, kształtują  los i nas samych na lepsze. W każdej sferze, również czytelniczej.  Zdecydowałam, że w moich wyprawach znajdą się lektury, które uchodzą za kanon literacki. Będzie ich zasadniczo więcej, gdyż zdałam sobie sprawę, że klasyczne dzieła, ich znajomość ubogaca. Pozwala na swobodne dryfowanie przez literackie światy,a przez to-zrozumieć dziedzictwo kulturowe,którym zostaliśmy obdarowani. Opowieści oddają charakter epok, w których zostały wykreowane. Na ich kartach przedstawiona zostaje Czytelnikom  uniwersalna prawda o człowieku i otaczającym go świecie. Nie bójcie się- nie popadam w minorowe tony. Przez ostatnie dwa lata przekonałam się, że kanon nie musi być nudny, trzeba tylko chcieć go odkryć. 



Początek roku zaczynam trzema opowieściami. Choć pierwotnie skierowane są do różnych grup odbiorców- młodszych i trochę starszych-nie przejmuję się. Zasada, którą staram się kierować jest następująca-dobra literatura nie posiada metryczki, nie warto też zamykać się na jeden gatunek literacki. Przez to może umknąć nam wartościowa opowieść, która zawładnie naszą Duszą i Sercem. Nie pozwoli o sobie zapomnieć. Cudowna jest podróż w rejony, których nie mieliśmy jeszcze okazji poznać, kiedy możemy spotkać się z wrażliwością  nieznanego autora. To szansa na poszerzenie horyzontów , świeże spojrzenie na wiele palących i istotnych kwestii, które trapią ludzkość, jak również przypomnienie o starych, uniwersalnych prawdach, które powinny być dla człowieka drogowskazem. 

W celu realizacji klasycznych "potyczek" moja biblioteczka wzbogaciła się o trzy tytuły : 
- "Dziadek do orzechów" - twórcą tej opowieści z morałem jest E.T.A.Hoffmann, niemiecki pisarz epoki romantyzmu, który zapoczątkował  gatunek określany jako fantastyka grozy. Pretekstem , aby nadrobić braki w lekturze- okazał się niemiecki film  emitowany podczas  przerwy świątecznej. To był impuls. Ekranizacja baśni- dość mroczna- wydała mi się na tyle nietuzinkowa, że postanowiłam sięgnąć do korzeni, Żałuję, że nie miałam styczności z historią Klary-org. Marii- w czasach dzieciństwa. Słyszałam, że najlepiej czytać ją w Święta Bożego Narodzenia. Być może, ale mrok,wyczuwalna oniryczna atmosfera,  odwieczny motyw walki dobra ze złem i piękne przesłanie  sprawiają, że sprawdzi się ona idealnie o każdej porze roku. 

-"Gra Edera" Orsona Scott Carda- nazwisko twórcy nie jest mi obce. W eterze krążyły historie o jego twórczości.  Moja cicha fascynacja gatunkiem sf i fantasy ma swoje korzenie w rodzinie, a  dokładniej mam na myśli-legendarne dyskusje o literaturze, które miały miejsce przy stole, podczas spotkań rodzinnych. Mogły trwać do późnych godzin. W oddali- znajdował się skarbiec- biblioteczka pełna hipnotyzujących tytułów, na które Młoda Dusza Czytelnicza patrzyła i porównywała do Słodkiego Zakazanego Owocu. Tak działała moc wyobraźni. W pamięci zostały również numery, okładki Nowej Fantastyki, układające się w stosy, która w zamierzchłych czasach nie była wcale „ Nową”. Pozostaje jedna kwestia do wyjaśnienia. Dlaczego "cicha"?? Powód jest prosty. O fantastyce naukowej tylko słyszałam, ale ziarenko ciekawości zostało zasiane. Inaczej sytuacja miała się z fantasy i baśniami.  Anegdotki i dywagacje na temat losów ulubionej sagi - " o chłopcu, który przeżył", przemyślenia dot. krainy Narnii- zaraz po lekturze pierwszego tomu. To wszystko składa się na piękny obraz wspomnień, ale jak napisałam wcześniej- ucierpiały w tym wszystkim klasyczne dzieła sf - a po prawdzie-każda odmiana klasyki. Sama myśl o niej była mi straszna. Nadszedł czas, aby znajomość czysto teoretyczną, zamienić na akt czytelniczy. Otwiera się nowy rozdział. Nadarza się moment, chwila i wybór pada na najbardziej znane uniwersum twórcy. Historia głównego bohatera jest dla mnie zagadką, podobnie jak  kolejna propozycja na styczeń- "Na wschód od Edenu". Zupełnie inny ląd i ciężar gatunkowy. Steinbeck zauroczył mnie krótką opowiastką " Myszy i Ludzie", do której zachęciła mnie Marta z  Życia między wierszami. W krótkiej objętościowo historii kryje się geniusz autora, moc treści. Idealna jest na rozpoczęcie przygody z pisarzem.Trudno też streścić jednoznacznie problematykę. Takie książki odkrywać można wielokrotnie. Zawsze znajdziemy nowe i frapujące motywy, które dostrzegamy wraz z nabywaną przez lata dojrzałością czytelniczą.  

Zmobilizowałam się także dzięki Oldze z kanału i bloga literackiego  Wielki Buk. Obie opowieści znalazły swoje  miejsce w  wielkobukowym rankingu - stały się Dużymi Bukami. Biorąc to wszystko pod uwagę pozostaje mi tylko jedno- nadrabianie zaległości . 

Jak u Was jest z postanowieniami czytelniczymi na Nowy-już 2018r.? Decyzje są spontaniczne,albo jest na odwrót. Może wolicie planować z wyprzedzeniem?  Dawajcie znać . 


Komentarze

Popularne posty